jesteśmy więźniami. więźniami twarzoksiążki, instagrama. więźniami internetów.
smartfony i wszystkie ich społecznościowe aplikację zamykają nas w pułapkę.
przyznaję się, że ja też utkwiłam w tej pułapce...
w jakiś magiczny sposób telefon ląduję w naszej dłoni co jakiś czas.
palec leci do niebieskiej ikonki z F albo do małego aparaciku...
i z uporem maniaka przesuwamy palcem po ekranie...
po co? może jednak coś nowego się pojawiło, może ktoś coś dodał...
tak jakby nam miało umknąć coś ważnego.
a to co ważne jest tuż obok, to tu w realnym życiu może nam coś umknąć.
bo prawdziwe życie to nie ilość lajków i komentarzy.
a jeśli jakaś ważna informacja do nas ma trafić to i tak trafi prędzej czy później.
za chwile, za momencik, jeszcze tylko coś sprawdzę...
a wieczorem mam wyrzuty sumienia, że mogłam więcej czasu z nimi dla nich.
więc postanawiam sobie wyluzować... zawalczyć z moim uzależnieniem.
teraz przez świąteczny czas będę offline.
idę do garów i zapachu świątecznych potraw.
do malowania jajek i naszej codzienności.
a po świętach postaram się zaglądać rzadziej.
wieczorem dodać post i poczytać co u was.
w natłoku całego tego przeglądania wszystkiego
zapominam o miejscach do których chcę zaglądać
chcesz mnie gdzieś zaprosić zostaw link w komentarzu :)
P.s
blog to moje małe miejsce, mój kawałek podłogi
gdzie pisze i pokazuje to co chce.
przez chwile zwątpiłam w jego sens...
ale później przypomniałam sobie jego główne założenia
to dla mnie, dla nas aby pamiętać wszystko co dla nas ważne.
bo lubię to co robię i pomysłów dużo.
drodzy anonimowo komentujący:
jeśli nie macie na tyle odwagi aby podpisać się po tym co piszecie
to nie piszcie nic. bo po co?
nie podoba ci się tu - to nie wchodź, nie zaglądaj.
nie komentuj.
jest tyle miejsca w sieci, że na pewno znajdziesz swoje.
gdzie nie trzeba będzie wylewać jadu.
tak jestem szczęśliwą mamą!
moja rodzina to najważniejsze co mam.
nasze szczęście jest moim priorytetem!
mam przyjaciół i życie po za dziećmi i domem.
spełniam się jako mama, żona. jako pani domu.
mam marzenia i pasję które rozwijam.
nie lubię jak ktoś interesuję się tym czym nie powinien.
nie lubię jak ktoś stara mi się wmówić swoja"prawdę" którą wyssał z palca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
świetne podejście .
OdpowiedzUsuńTrafiłam na ten blog przez przypadek. Zasadniczo mamy mało wspólnego. Ja nie mam dzieci, jestem aktywna zawodowo, mam dobrą pracę i dość dobre zarobki. Czytałam dyskusję pod którymś postem odnośnie dzieci, zarabiania pieniędzy, zależności od męża. Chociaż ja sama nic nie wiem na ten temat, to uważam, że posiadanie dzieci i ich wychowanie....jest dużo trudniejsze niż każda praca.
OdpowiedzUsuńMoja bratowa (z którą mam b. częsty kontakt) ma 4 dzieci. Obserwowałam jak zachodziła w kolejne ciąże, rodziła kolejne dzieci. Opowiadała jak czasem źle się czuje (miała migreny w ciąży), ile łez wylała z bezsilności, że musiała zrezygnować z własnych planów, samorealizacji, że czasami płakała, czuła się ograniczona, zamknięta w klatce. Potem po urodzeniu kolejnego dziecka, znowu musiała się pilnować z jedzeniem, bo karmiła, bolały ją piersi, dzieci dawały w kość. W domu był non stop, rozgardiasz, harmider, przez kilka lat nie przespała całej nocy. Przy każdym dziecku tyła, potem chudła i znowu tyła. O pracy....nie było mowy.
Opowiadałam mi, że czuła się sprowadzona tylko do roli matki. Że mając 4 małych dzieci (prawie rok po roku), odstawiła na bok "siebie", każdego dnia "oddawała siebie" dla dzieci. Dopiero teraz kiedy najmłodsze dziecko ma 7 lat, zaczyna żyć niezależnie. Jej macierzyństwo składało się z miliona pojedynczych trudnych chwil, których nikt nie dostrzegał, o których nikt nie wiedział.
Przez tych kilka lat my z mężem zjechaliśmy pół świata i świetnie się bawiliśmy. Ona była często "urobiona" po pachy. Choć mam dość odpowiedzialną pracę, bo jestem księgową , to nawet nie da się tego porównać. Z pracy wychodzę, biorę urlop, mam wolny weekend. W nocy nie pracuję. Z macierzyństwem tak nie jest.
Teraz Ona też pracuje. Miała w zasadzie puste CV a mimo tego znalazła prace. Można? Można!
Matki, bardzo podziwiam, będę zawsze stawać w ich obronie.
P/S celowo napisałam o macierzyństwie w ten sposób.
Alicja z Rzeszowa.