kilka gorszych dni...
a kto ich nie ma się pytam?
nie wiem z czym są związane... może to hormony ciążowe.
może rozłąka na, którą ostatnio dosyć często jesteśmy narażeni z I.
może jeszcze sytuacja domowo mieszkalna z którą nie do końca sobie radzę...
nie wiem.
jest tak, że wieczorami płaczę w poduszkę bo nie jestem w stanie powstrzymać łez.
jest tak, że nie mam ochoty z nikim i o niczym rozmawiać.
jest tak, że chciałabym zapaść się pod ziemię.
jest tak, że ostatnie dni są złe.
na szczęście jest Ona
i dzięki niej człowiek jakoś się uśmiecha.
choć jej też brak taty i jak tylko ma go na chwilę to chłonie go całą sobą.
dzięki niej człowiek funkcjonuje, działa, wymyśla...
choroba dopadła i nas dookoła słychać, że u większości wirusy
więc przyszły i do nas.
nie jestem panikarą i wiem, że nie jedno jeszcze przede mną
ale jak widzę na termometrze ponad 40 stopni, całą ją rozpaloną,
te jej biedne załzawione oczy to jakoś mnie telepie i serce boli.
sto razy bardziej wolałabym wziąć to na siebie.
ale raz dwa przepędzimy to dziadostwo i będziemy cieszyć się
tą mroźną zimą byle do wiosny, słońca, ciepła i radości...
wiosna na pewno przyniesie dużo nowego, pięknego...
więc i to też pewnie w pewnym stopniu wpływa na te kilka gorszych.
są takie dni.
Są takie dni kiedy się nie chce nic, są takie dni kiedy odechciewa się wszystkiego, są takie dni kiedy radość bije z daleka...tych ostatnich niech będzie wiele
OdpowiedzUsuńsą takie dni, na szczęście nie trwają wiecznie. Siły.
OdpowiedzUsuńoj tak na szczęście. nie trwają:) juz jest lepiej:)
OdpowiedzUsuń